środa, 21 maja 2014

Rozdział 5

Bardzo was przepraszam za tą długą przerwę. Niestety wena mnie troszkę opuściła i pisało mi się strasznie opornie, ale w końcu jest rozdział :) Testy już napisane, więc postaram się wrzucać posty nieco częściej niż dotąd.

Mam również ogromną prośbę: jeśli ktoś chciałby być informowany na bieżąco o pojawiających się rozdziałach, niech poda w komentarzu jakikolwiek kontakt do siebie :D



            Rick uważnie przyglądał się każdemu gestowi Johna. Próbował go naśladować i wychodziło mu to prawie idealnie. Po chwili przyglądania się im podeszłam bliżej i usiadłam na podłodze.
-No Rick, jak już będziesz sławny to będziesz mógł się chwalić, że uczył cię sam John Paul Jones – zachichotałam.
-Jest świetnym nauczycielem – westchnął wesoło chłopiec. John aż się zawstydził i spuścił włosy na twarz.
-Zbieramy się! – Peter znów uraczył nas swoją obecnością. – Wszystko jest już w limuzynie, tylko nie wy. Ruszamy się i lecimy do Nowego Jorku.
Dosyć niechętnie pożegnaliśmy się z chłopcem i wspólnie opuściliśmy budynek. Już wsiadaliśmy do samochodu, gdy Rick nagle krzyknął:
-Def Leppard! Za 10 lat przyjdźcie na koncert Def Leppard! Tak będziemy się nazywać!
Pokazaliśmy kciuki w górę i pojechaliśmy na lotnisko. Tam czekał już na nas Starships gotowy do lotu. Nie obeszło się bez narzekań pilota, że „nie chce w samolocie żadnych sierściuchów”, ale koniec końców weszliśmy szybko z psem do samolotu i wzbiliśmy się w powietrze.
-To może się czegoś napijemy? –klasnął w dłonie Robert i poderwał się z fotela. – Tradycyjnie Danielsa?
-Jasne – przeciągnął się Jimmy i wyciągnął papierosy. – Trzeba wyluzować.
-A gdzie znajdę toaletę? – rzuciłam szybko, czując niemiłosierną potrzebę.
-Na samym końcu korytarza – pokazał ręką Bonzo. Starałam się w miarę spokojnie dojść do celu, żeby nie pobiec jak szalona. Dosyć szybko wróciłam z powrotem. Chłopcy jednak chyba mnie nie zauważyli, bo zdaje się, że trwała między nimi zawzięta kłótnia. Postanowiłam nie przerywać im tego, więc zakradłam się za ścianą i przysłuchiwałam się.
-Nie licz na nic Jimmy, wiem co chcesz zrobić – mówił ostro Bonham.
- No co takiego, panie wszechwiedzący? – odszczekiwał szatyn.
-Zależy ci tylko na jednym, przyznaj to! – John podniósł głos jeszcze bardziej.
-A tobie co? Nagle się tak otworzyłeś na innych? – Jimmy nie dawał za wygraną. Wróciłam na koniec korytarza i lekko trzasnęłam drzwiami od łazienki, po czym jakby nigdy nic wróciłam do chłopaków. Gdy usłyszeli, że się zbliżam momentalnie ucichli. John siedział wciśnięty w kanapę, a Jimmy patrzył na niego spod byka z drugiego końca pomieszczenia. Starałam się zrobić wrażenie pewnej siebie i udawałam, że nie wiem co przed chwilą zaszło.
-No to co pijemy? – palnęłam szybko nie wiedząc co robić. Dopiero po paru sekundach dotarło do mnie co powiedziałam.
-O, czyżbyś się przekonała? – spytał z uśmiechem Robert podając mi kubek z Danielsem.
-Jakoś ostatnio mi zasmakowało - odwzajemniłam uśmiech. „Po co ja to powiedziałam? Przecież ostatnio wypiłam tylko przez grzeczność, co nie znaczy, że mi smakowało…” – pomyślałam od razu. Po raz pierwszy zadziałałam wbrew temu co myślę. No, ale nie było już odwrotu. Spojrzałam w kubek, poczułam się jakbym wzięła dobrowolnie truciznę.  Zaczęłam wolno sączyć napój i z czasem stwierdziłam, że nie jest to takie złe. Było już bardzo późno, dlatego szybko posnęliśmy.
-Ooo, jak uroczo sobie śpicie. – usłyszałam nagle Petera – Szkoda, że muszę was obudzić!
Pod wpływem potężnego głosu mężczyzny wszyscy się pobudzili. Rozejrzałam się wokół siebie i wybuchłam śmiechem. Robert tulił do siebie Bonza, który z kolei trzymał w objęciach Jimmyego. Ich miny gdy się rozbudzili były bezcenne. Pies zaczął lizać ich po twarzach, a ja nie potrafiłam opanować śmiechu, chociaż próbowałam.
-Zawsze wiedziałem, że jesteście homoseksualni – zaśmiał się Jones.
-A ciebie nigdy do naszego trójkącika nie zaprosimy – pokazał mu język Jimmy.
-Przepraszam, do czego? – wtrącił oburzony Bonzo.
-Nic, nic – rzucił szybko Page, zasłaniając się włosami. W takich oto całkiem wesołych humorach zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na tor crossowy, zostawiając kundelka pod opieką jednego z dźwiękowców. Przyznam, że było to dla mnie lekkie zaskoczenie, bo nie wspominali nic o rozrywce na motorach, a sama też o tym nie wyczytałam nigdzie. Zawsze fascynowały mnie te wyskoki i inne kaskaderskie wyczyny na tych pięknych dwukołowych maszynach. Miałam jednak cichą nadzieję, że nie będą nalegać abym wsiadła na motor. Co jak co, ale przyglądanie się z trybun jest całkiem interesujące. Chłopcy wypożyczyli motory i jak zahipnotyzowani ruszyli na tor. Obserwowałam ich z wielkim zapałem i uśmiechem.
-Chcesz też sobie tak pojeździć? – spytał w pewnej chwili Peter, który został ze mną.
-Yyyy… nie, dziękuję – uśmiechnęłam się lekko.
-Na pewno? – ciągnął dalej- Widzę jak ci się to podoba.
-Oni świetnie sobie radzą i podoba mi się obserwowanie ich Z TEGO MIEJSCA- podkreśliłam, aby jakoś się z tego wymigać. Wtedy Grant dał mi spokój, ale po chwili Jimmy zatrzymał motor tuż przede mną.
-Wsiadaj – machnął ręką z uśmiechem.
-Wiesz, ja chyba zostanę tutaj. Już mam siedzenie zagrzane i wiesz… - powiedziałam niepewnie.
-Oj, no chodź, przejedziesz się chociaż jedno okrążenie – uśmiechnął się słodko Jimmy.
-Nieeee, nieee, dziękuję Jimmy -  odwzajemniłam uśmiech.
-No nie daj się prosić – nalegał dalej, a do tego spojrzał na mnie oczami słodkiego dzieciaka. I tym samym trafił w mój czuły punkt. Westchnęłam ciężko i usiadłam na motorze tuż za Jimmym, a ten uśmiechnął się triumfalnie, a za razem cwaniacko.
-Widziałam to – skarciłam Page'a.
-Ale co takiego? – udawał, że nie wie o co mi chodzi.
-Ten uśmieszek – wywróciłam oczami – Jedno okrążenie i odstawiasz mnie w tym samym miejscu.
-Tak, tak – rzucił niby od niechcenia i ruszył gwałtownie. Objęłam go w pasie i modliłam się żeby nas nie zabił. W pewnej chwili, czując, że Jimmy jedzie bezpiecznie, rozluźniłam trochę ręce i spojrzałam brunetowi przez ramię. Wiatr we włosach sprawił, że poczułam się niczym… ptak przemierzający samotnie odległe pustynie, za wszelką dążąc do swojego celu… Dżej! Zejdź na ziemię! Zamrugałam szybko oczami i uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ ta jazda naprawdę zaczęła mi się podobać.
-Jedź dalej – dałam znak Jimmyemu, gdy zbliżaliśmy się do miejsca, w którym miał mnie wysadzić. W taki oto sposób zrobiliśmy jeszcze ze trzy kółka. Siedząc na motorze z Pagem czułam się bezpiecznie i pewnie, ale mimo późniejszych nalegań nie odważyłam się wsiąść sama za kierownicę.  Jeszcze w drodze powrotnej padały pytania typu „Ale następnym razem nauczę cię jeździć, dobrze?”, jednak ja stanowczo odmawiałam.
Dzisiejszy dzień był przeznaczony na odpoczynek przed ostatnim w tej trasie koncertem. Nie wiedziałam co planują chłopcy, ale po nocy w Belfast miałam ochotę powciskać ich wszystkich w kaftany bezpieczeństwa. Tak jak ostatnio dostałam oddzielny pokój, jednak nie zdążyłam nawet do niego wejść, bo Jimmy pociągnął mnie za sobą do ich pokoju. Dosłownie posadził mnie na kanapie, sam usiadł naprzeciwko z gitarą w ręku.
-Posłuchaj tego. Nazwałem to „Whole Lotta Love” – uśmiechnął się i zaczął grać. Muszę przyznać, że było to całkiem niezłe, a nawet świetne.
-Napisałeś już słowa? – zmierzyłam wzrokiem gitarę.
-Na razie taki zarys – odparł Jimmy i podał mi kartkę z chaotycznymi zapiskami.
"You need coolin'. Baby, I'm not foolin'.
I'm gonna send ya back to schoolin'.
Way down inside…"
Zaczęłam wolno czytać linijkę po linijce, gdy nagle przerwał mi huk drzwi uderzających o ścianę. To był Bonzo.
-Patrzcie co znalazłem! – powiedział szybko John z wyraźnym zachwytem w głosie. Odwróciłam się szybko i to co zobaczyłam w jego rękach przeraziło mnie w jednej sekundzie.

6 komentarzy:

  1. Cudowne jak zawsze, chcę więcej :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Potem skomentuje, ale napiszę, że mnie masz informować <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dżej, kurdełe, czytam Cię od początku, ale jakoś nigdy nie miałam czasu i okazji skomentować i napisać Ci, jak bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. :3
    Wszystko jest zajebiste, od pomysłu, poprzez postacie i historię, po samo wykonanie. Bo nie ma błędów, przynajmniej nie widzę żadnych i kocham Cię za to, oczy mnie nie paloo xD
    Przyjemnie się czyta, wątki niby oczywiste, ale i tak jakieś niebanalne. Wyrywasz się ze schematu troszkę, ale umiar zachowany :)
    Postaram się komentować następne rozdziały, ale nie obiecuję, bo ostatnio nie mam czasu na internety :c
    Jak możesz to informuj mnie na blogu. :)
    Ale w sumie nie musisz, bo i tak przeczytam, więc jak chcesz. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję :3
      A co do informowania to robię listę komu mam pisać, więc Ciebie również dopiszę xD
      A teraz postaram się żeby rozdziały były dodawane częściej, bo już po testach, bliżej wakacji i więcej luzu :D

      Usuń
  4. No, nareszcie się zabrałam za napisanie komentarza. W ogóle w tym tygodniu (a sumie to od piątku) to jestem jakaś spóźniona. No na serio! Ktoś mnie mija na ulicy i mi mówi "dzień dobry", a ja za chwilę dopiero odpowiadam. Ale do tematu.
    Na początek sprawy organizacyjne. Mnie nie musisz informować, bo mam Cię w obserwowanych, więc jestem na bieżąco (z resztą zawsze z niecierpliwością wyczekuję na nowy rozdział ;)) Chyba, że chcesz mnie, tak jak ja ciebie, informować przez gmaila. Ale nie widzę takiej potrzeby.
    Czy muszę pisać, jakie jest cudowne Twoje dzieło, w którym się zakochałam od samego początku i nadal je uwielbiam?? Chyba nie. :3
    Jones taki samotny... :( Chłopaki... On tez potrzebuje miłości... XD Reakcja Bonham'a i tak najlepsza! :P No on jest po prostu uroczy.
    Ja mimo wszytko chyba bym nie wsiadła z Page'm na motor. On bywa... nieobliczalny. W sumie spodziewałam się, że kiedy Już Dżej wsiądzie na ten motor i ruszą to Jimmy będzie się chciał popisać swoimi umiejętnościami.
    Aha! Zapomniałbym o Rick'u. Chociaż w sumie już Ci chyba o nim pisałam, nie?? Chciałabym zobaczyć miny Zeppelinów i Dżej, kiedy za dziesięć lat będą czytać w jakimś czasopiśmie (np. Music Life albo Rolling Stones) o zespole Def Leppard. XD Pewnie byłyby bezcenne!
    Whole Lotta Love... I tak właśnie powstała najlepsza ballada hard rockowa w historii... :P
    CO ZNALAZŁ BONZO????!! O.o Jeeeej! No Dżej, Dżej, Dżej dawaj mi szybko następny!!! Plisss... Ja nie wytrzymam! Chcesz mojej śmierci, CHCESZ??!! Jeżeli nie to pisz natychmiast następny!!!! XD ^^
    P.s. Nominowałam Cię do VBA! XD Szczegóły u mnie - zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roxy, uwielbiam Twoje komentarze ♥
      Dodają mi otuchy c: a co do kolejnego rozdziału to już mam połowę na telefonie i muszę ro przepisać xD
      Także niebawem będzie :D

      Usuń