sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 13



 Witajcie kochani! 

Dzisiaj 6 grudnia i z tej okazji Dżej-Mikołaj przynosi wam nowy rozdział :D A w nim pewną niespodziankę. Otóż moja dobra znajoma dorwała rozdział nieco wcześniej i postanowiła zilustrować jedną scenę. I tym samym podsunęła mi pewien pomysł, jednak pojawi się on dopiero w pierwsze urodziny bloga, które będą już w styczniu (jak ten czas szybko leci). 

I jeszcze chciałam wam się pochwalić prezentem jaki otrzymałam dzisiaj... A jest toooo *werble*
Zremasterowane Led Zeppelin II ! A wam co już Mikołaj przyniósł? Pochwalcie się ^^ 

No, nie przedłużając dalej, zapraszam do czytania :)

Stałam w pokoju totalnie oszołomiona. Długo nie docierało do mnie co się stało. Podniosłam dłoń do ust i wolno przejechałam po nich palcami. On mnie pocałował, Jimmy Page, a właściwie James Patrick Page pocałował mnie. Poczułam przyjemny skurcz w brzuchu. Całe moje ciało krzyczało: "Idź za nim!!!", ale umysł spokojnym głosem mówił: "Zostaw go, przecież lecisz do domu. Spakuj się." I w sumie ma rację. Walcząc sama ze sobą wróciłam do składania ciuchów.
-Masz, zjedz coś - powiedział Bonzo przynosząc mi kanapki do pokoju. Postawił talerz na komodzie i usiadł na łóżku. Wiedziałam jakie na nastawienie do Page'a i jego zapędów. Nie potrafiłam na niego spojrzeć, bo zapewne wszystko by się wydało.
-Pozdrów ode mnie Margareth – powiedział ciepło John – Stęskniłem się za nią.
-Pozdrowię – odparłam wbijając wzrok w walizkę.
-Co u niej?
-Poznała kogoś. Jeszcze go nie znam, ale w jej głosie wyraźnie było słychać radość.
-Jak będziesz wracać to zaproś ją też… Bo będziesz wracać, prawda? – przełknął głośno ślinę John. Zmieszałam się mocno.
-No wiesz… Jeszcze nad tym nie myślałam… Na razie chcę tylko pobyć z mamą, a co później to pokaże czas… - wymamrotałam szybko i przygryzłam smutno wargę. Zamilkliśmy i zrobiło się dosyć niezręcznie.
-Z czym są kanapki? – wydukałam w końcu, przerywając tą głuchą ciszę.
-Z serem i ogórkiem, lubisz?
-Uwielbiam – zdobyłam się na lekki uśmiech i sięgnęłam po kanapki. Rzeczywiście były smaczne, a ja głodna jak wilk.
-Wybieramy się dzisiaj na spacer do lasu. Chciałabyś pójść z nami?
-Chętnie – przytaknęłam głową – Muszę się przewietrzyć. Zejdę na dół jak się wykąpię.
John wyszedł, zostawiając mnie samą. Wzięłam ręcznik, mydło oraz szampon i poszłam się wykąpać.
***
Szliśmy spacerkiem po kamienistej drodze z licznymi zakrętami. Słońce świeciło wysoko na czystym, nieskażonym ani jedną chmurką niebie. Pierwsi szli Bonzo i Robert, zawzięcie o czymś rozmawiając. Następny pewny siebie kroczył Jimmy, a na końcu ja z Jonesem zbieraliśmy kwiatki.
-Właściwie to po co wy zbieracie te chwasty? – spytał Page, odwracając się do nas.
-Tyś jest chwast – zbeształam go – to śliczne kwiatki, z których zrobię wianek.
-Wianek? A na co wam wianek? – uniósł brew.
-Na dupę – zarechotał John. – Oh, dla Roxy. Ona lubi kwiaty, ale stwierdziłem, że zwykłe bukiety są zbyt oklepane.
-Ty serio straciłeś głowę dla tej kobiety – uśmiechnął się Jimmy – Kto by pomyślał, że nasz Johnek kogoś sobie znajdzie.
-Sugerujesz, że nie zasługuje na miłość? – spojrzałam podejrzliwie.
-Sugeruję, że jest gejuchem – pokazał basiście język i znów odwrócił się przodem do kierunku spaceru. Spojrzałam z rozbawieniem na Jonesa, który wcisnął mi do rąk wszystkie kwiaty jakie trzymał.
-Ja ci zaraz dam gejucha! – zawołał i rzucił się w pogoń za zbyt pewnym siebie brunetem. Ten od razu zaczął się śmiać i uciekać.
-Jak dzieci – powiedziałam pod nosem i przygryzłam wargę, próbując stłumić śmiech. Robert i Bonzo przerwali swoją pogawędkę i z pytającymi minami spoglądali na goniące się przerośnięte dzieci. No cóż, trudno było ich nie zauważyć jak biegali wokół nas wyzywając się nawzajem od gejuchów i pedałów. W takiej atmosferze dotarliśmy na polankę tuż pod lasem. Usiadłam na trawie i zaczęłam pleść wianek z zebranych kwiatów.
-Dobra, przerwa! – zawołał zdyszany Jimmy, opierając dłonie na kolanach. John tylko machnął ręką i równie zmęczony padł na ziemię.
-Ale za tego gejucha i tak oberwiesz – wymamrotał łapiąc oddech. Dobrałam kolejny kwiatek i kolejny, a w między czasie jeden wsunęłam sobie we włosy.
-Każda wariatka ma we włosach kwiatka – powiedział wesoło Robert i usiadł koło mmie.
-Każdy frajer ma swój bajer, więc nie podrywaj mnie na te oklepane teksty – odpowiedziała śmiertelnie poważnie, jednak po chwili zaczęliśmy się śmiać. Jimmy padł jak długi przed nami i spojrzał pytająco.
-A wy co się tak śmiejecie?
-Robert nieudolnie próbuje mnie poderwać – zachichotałam, ale zaraz pożałowałam tych słów. Page spochmurniał i posłał Plantowi złowrogie spojrzenie.
-Żartowałam – dodałam szybko, widząc jak na twarzy bruneta rodzi się gniew. Robert widocznie nie przejął się całą sytuacją, tylko machnął ręką i rozłożył się wygodnie na trawie. Leżeliśmy ogrzewając twarze, gdy nagle usłyszeliśmy głośny pisk.
-Aaaaaa! Led Zeppelin! – zaczęła krzyczeć jakaś dziewczyna podbiegając do nas. Robert zerwał się na równe nogi i z przerażeniem się cofnął, potykając się o własne nogi, Johnowie aż podskoczyli, a Jimmy tylko leniwie podniósł wzrok na dziewczynę. Wyglądała ona na 18, góra 20 lat, ubrana była w krótkie dżinsowe spodenki, koszulkę z okładką Led Zeppelin I i trampki. Czarne, lekko falowane włosy miała potargane, a wielkie oczy już z daleka połyskiwały brązem. Chwila… ona wyglądała prawie jak Jimmy! Z ekscytacją zatrzymała się przed Bonzem.
-To wy! Kocham was! Kocham was! Kocham was! – pisnęła – Nie wierzę, że was tu widzę!
-Eeee hej – uśmiechnął się zakłopotany perkusista.
-John Bonham, John Paul Jones, Robert Plant – zaczęła wymieniać – ale zaraz… gdzie jest… - odwróciła się w naszą stronę- Jimmy!
Brunet spojrzał na dziewczynę i z uśmiechem zmierzył ją wzrokiem. Gdy zobaczył jej twarz, oczy i usta otworzyły mu się szeroko ze zdziwienia. Czyżby zobaczył swoje odbicie, ale w nieco bardziej kobiecym wydaniu?
(Od razu przepraszam za jakość, ale no cóż ołówek nie jest zbyt widoczny)
-Aaaaa! Jimmy! – znów zaczęła piszczeć.
-Więc jesteś naszą fanką? – uniósł brew, jakby nie mógł w to uwierzyć.
-Numer 1!
-Ekhm – chrząknęłam wymownie. Halo, to ja dostałam to miano. Brunetka obrzuciła mnie szybkim, obojętnym spojrzeniem.
-Jestem Leila – wyciągnęła rękę do Page’a – Jimmy, twoja gitara, twoje teksty, twoje włosy, twoje wszystko jest takie idealne. Jesteś moim bogiem.
„Ej, ej, ej, nie zapędzaj się” – pomyślałam –„To mój bóg, który chyba będzie miał przesrane u mojego wujka”.
-Byłam NA KAŻDYM waszym koncercie – ciągnęła dalej. Zaczęła mnie irytować i naszła mnie nieodparta ochota wcisnąć jej ten wielki, krągły, lśniący kamień do gęby. „Jezu, idź sobie już”.
-Miło – uśmiechnął się Jimmy – Nie sądziłem, że…
-O kurwa! Wyglądacie identycznie! – zawołał zszokowany John, przerywając wypowiedź Jimmyego.
-Bo on jest idealny! – pisnęła – I nie wierzę, że go tu widzę.
-Śledzisz nas? – wbiłam w nią wzrok.
-Was? Że co? Wyszłam po prostu na spacer… -spojrzała na mnie z pogardą – A tak w ogóle to kim ty laska jesteś?
Otworzyłam usta żeby coś odpowiedzieć, ale stwierdziłam, że nie warto, więc je zamknęłam i spojrzałam na nią z lekkim rozbawieniem. Wśród wielu ich fanek takiego okazu jeszcze nie widziałam.
-No właśnie, więc teraz się odsuń, bo zasłaniasz mi mojego Jimmyego – prychnęła.
-Twojego?! – te słowy wyszły nie dość, że głośno, to jeszcze nieproszone z moich ust.
-Tak, mojego. Będziemy razem super szczęśliwi i się pobierzemy, a nasze dzieci będą miały na imię Jimmy Junior i Leila Junior i będą miały urocze czarne włoski.
-Ty serio mówisz? – uniosłam brew i przygryzłam wargę, żeby się nie śmiać.
-Jak najbardziej – odparła pewna siebie. Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym śmiechem. Odsunęłam się od niej i usiadłam na ziemi, żeby się nie przewrócić. Usłyszałam jak chłopcy też zaczęli cicho chichotać.
-Wybacz słonko, ale Jimmy i dzieci to chyba dwa inne światy – uśmiechnął się Robert.
-Bo co? – spojrzał na niego gitarzysta.
-Bo ty się nie umiesz zajmować dziećmi. Zapomniałeś już jak ciocia powierzyła ci opiekę nad swoimi bachorami, a ty prawie zapędziłeś je do szpitala?
-One same zaczęły bawić się zapalniczką… - wymamrotał Page i spuścił głowę.
-Przesadzacie! – zachichotała Leila i mocno przytuliła bruneta – Jimmy na pewno byłby dobrym ojcem.
-Sorry chłopaki, ale ja muszę wracać – powiedziałam nadal się śmiejąc. –Brzuch mnie już boli.
-Może cię odprowadzę? – zaproponował Bonzo.
-Nie trzeba, dam radę – odetchnęłam głośno, aby jakoś stłumić śmiech. Nie czekając dłużej, wzięłam niedokończony wianek do ręki i ruszyłam w stronę domu.
***
W domu zrobiłam sobie makaron z koktajlem. Gosposia na początku stawiała opór i sama chciała przygotować mi danie, ale w końcu odpuściła. Po skończonym posiłku wzięłam książkę i poszłam do ogrodu. Rozłożyłam sobie leżak i zaczęłam czytać. W pewnej chwili na mojej książce pojawił się cień. Ktoś stanął za mną i w jednej chwili zgasło mi światło. Ten ktoś zawiązał mi oczy.
-Puść mnie! – krzyknęłam i próbowałam się wyrwać. Wtedy ręka zakryła mi usta.
-Albo będziesz cicho, albo będę musiała skutecznie cię uśpić. – wyszeptała do mojego ucha jakaś kobieta. Zakleiła mi usta i skrępowała ręce za plecami. Szarpnęła mnie za ramię tak, że spadłam z leżaka i zaczęła ciągnąć za sobą. Próbowałam się jakoś wyrwać, ale mając związane ręce na nic się to zdało. Wszystko działo się tak szybko.  Wtedy ktoś mnie podniósł i wylądowałam na czymś twardym. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Gdzie ja jestem? W bagażniku? Warknął silnik. Serce zaczęło mi bić szybciej, a oddech uwiązł w gardle. Co się do cholery dzieje?!

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle wspaniały ! Tyle akcji że nadal huczy mi od tego rozdziału.Jeny Page ,Bonzo,tyle humoru i dramaturgii ,nie no serio boję się o Dżej ,ale mam nadzieję że Jimmy ją uratuję ;D!.Już nie mogę się doczekać na następny rozdział.
    Mam nadzieję że będę go tak samo przeżywać,jeny gdy Dżej była zazdrosna o Jimmiego,to ja to samo czułam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham kocham kocham ♥
      Staram się bardzo nie zanudzać was rozdziałami, stąd takie akcje :D
      Niestety tym razem nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, bo święta się zbliżają i rodzina przyjeżdża :c

      Usuń
  2. O JENY. 0.0
    Czekaj, ogarniam akcję... Trochę mieszający uczucia wstęp, zabawny środek, wkurzający i jeszcze bardziej mieszający uczucia koniec rozwinięcia i po prostu odrzucające wszytko na bok zakończenie! Cała Dżej, ladies and gentlemens!
    Dobra. Części po części.
    Jimmy! Jimmy, no po co? Po co ty to robisz?! Przecież wiesz, że Dżej będzie musiała wrócić do domu... a rozumiem, że uczucia itd., ale jakoś chyba jestem przeciwna. Niby miłość nie ma granic, ale być z kumplem z zespołu swojego wujka...? Przez to Dżej będzie jeszcze trudniej wrócić do domu... A nie będzie mogła być cały czas z Zeppelinami, bo oni przecież mają trasy, nagrywanie płyt, ogólnie karierę... Nie, to nikomu nie wyjdzie na dobre.
    To zrywanie kwiatów było dobre! I tekst Johna, że Roxy lubi kwiaty! XD Haha. Page chwastem? Spoko. ;)
    Taak... Jakość faktycznie kiepska... Następnym razem poproś znajomą, żeby potem poprawiła rysunek pisakiem czy coś! (pozdrów ją! i przekaż, że no ładny rysunek, ładny xD) Chcemy dokładnie podziwiać jej obrazki! Ogólnie to lubię oglądać czyjeś obrazki. Zazwyczaj wszyscy oglądają moje. Szczerze to jak czasem biorę czyjś szkicownik czy jakiś zeszyt, w którym rysuję to odkładam go z powrotem z pokerową miną i jak się spytają "i co?" to cichutko odpowiadam "no fajne" a potem odwracam wzrok. Serio poziom rysowania niektórych, którzy chwalą się swoimi obrazkami jest... baaardzo niski... Ale ten rysunek, który umieściłaś w rozdziale był na serio fajny! :)
    Fanka - takich fanek nie cierpię. Gdybym ja spotkała jedno z moich bogów (taak, moja religia jest zdecydowanie politeistyczna - niech pani od historii będzie dumna, że udało jej się wpoić w mój umysł to słowo! xd), zresztą dwóch będę miała okazję zobaczyć w lutym (kocham mojego tatę), w każdym razie gdybym miała okazję porozmawiać z którymś z moich bogów to bym im powiedziała, że ich kocham, kocham muzykę, którą tworzą, że są absolutnie cudowni itd. Ale jak można od razu mówić o tak śmiałych (i nie czarujmy się niemożliwych) planach na przyszłość? To już przesada. Tacy ludzie są... odpychający. Gdybym była muzykiem to bym się zaczęła bać. Tę "fankę" nazwę sobie... "Fanaberia". Tak, doskonale. Od teraz będę w komentarzach używać tego zwrotu. W sumie może lepiej nazwać ją: Fana Beria. Tak, to lepsze. Xd Okej, bo odchodzę od tematu, a chcę jeszcze napisać co nie co o końcówce.
    Dżej porwana? Na początku, kiedy było o zasłoniętych oczach, zaczęłam uśmiechać się do ekranu, że znowu Jimmy podrywa Dżej. Ale kiedy dotarłam do momentu krzyku Dżej, trochę mi uśmiech spełzł. a już zupełnie spoważniałam, w chwili, kiedy ktoś zakrył Dżej usta. To na pewno nie był Jimmy. Teraz moje podejrzenia padły na wspomnianą wcześniej gosposię, która usilnie próbowała przygotować dziewczynie posiłek. Skończyłam rozdział i próbowałam poukładać fakty. Mógł to być po prostu jakiś szalony psikus chłopaków, ale raczej oni nie wpadli by chyba na pomysł, żeby w żartach pozwolić, by Dżej jechała w bagażniku. Raczej Bonham by się nie zgodził. i wtedy stwierdziłam, że skoro to, anie chłopcy, ani gosposia, to... Fana Beria... I teraz jestem przekonana, że to ona. Widać było od początku, że nie darzy Dżej sympatią. I patrząc na to co powiedziała Zeppelinom i jaka była siebie pewna mogę śmiało powiedzieć, że ona jest pierwszą podejrzaną. Chyba, że mam całą zgraję przeciwniczek Dżej. I to by było bardzo źle. Dżej porwana, chłopców pewnie jeszcze nie ma w domu. samolot miał przecież już niebawem zabrać dziewczynę do domu... i co? I bum.
    (ograniczenie znaków w komentarzu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (ciąg dalszy)
      W każdym razie zakończę na temat na podkreśleniu, że nie na 100% jestem pewna, że za porwanie odpowiada Fana Beria, ale na nią padają moje podejrzenia.
      A co do Mikołaja to... no mogłoby być lepiej. Dostałam płótno do malowania, kredki do malowania po tkaninach (koszulki z Led Zeppelin, Def Leppard, GN'R, Queen, Iron Maiden... w niezliczonych ilościach za darmo! :DDD) i takie fajne ołówki (do tego oczywiście słodycze, góry czekolady itp.). Liczyłam jeszcze na jakąś płytę z koncertem Queen ale nie tracę nadziei. Jeszcze przed nami święta, a 3 stycznia moje urodziny! *.* Także będzie dobrze. Twoja płyta bardzo fajna. Ja mam m. in. LZ II winylową. która kupił jeszcze za czasów swojej młodości tata. Brzmienie jest cudowne, mimo upływu lat. :) W każdym razie najważniejsze, że Ty jesteś zadowolona. Wesołych Świąt!
      I zapraszam do siebie na NOŚP - Nasza Osobista Świąteczna Playlista :))
      Pozdrawiam!
      Roxy ♥

      Usuń
    2. Dasz wiarę, że przeczytałam ten komentarz 2 razy? Wiesz jak ja cię uwielbiam za to? Wiesz?! :3
      A tak nawiązując do Mikołaja to tez chciałam farby do tkanin kiedyś i chciałam zrobić sobie koszulkę z jakimś fajnym napisem typu "Trust me, I'm a drummer" xD No ale mniejsza. Kurde, zaraz święta, później moje urodziny, a 3 dni później twoje! No i Johna! ♥ Tyle świętowania... trzeba to oblać xD

      Usuń
  3. Jeju, jaki cudny rozdział.
    Wyprawa do lasu- kocham. Pewnie, gdybym zobaczyła sobie Zeppelinów którzy siedzą na polance to bym dostała jakiejś hiperwentylacji czy coś. Nie no, ok. XD
    Nienienienienie, kto taki niedobry porwał nam Dzej? :-: A może to ta fanka? D: Dawaj szybko kolejny, bo zżera mnie ciekawość!
    No i zazdroszczę płyty, sama życzę sobie na święta któryś krążek LZ. ;w;
    Weny! :3

    OdpowiedzUsuń