Przepraszam za długą nieobecność, ale realizowałam parę planów wakacyjnych :) Koncert, przyjazd przyjaciółki i wyjazd... No, ale już jestem! :D Tęskniłam za Wami.
Swoją drogą przypominam o zakładce "Kontakt".
Miłego czytania!
Spałam bardzo
dobrze tej nocy. No przynajmniej tak mi się wydawało, póki powieki miałam
zamknięte. Ze snu wyrwała mnie przerażająca myśl, która momentalnie postawiła
mnie na nogi.
-Roger! – wydawało mi się, że krzyknęłam, ale widocznie
bezgłośnie, gdyż strasznie zaschło mi w gardle. Jak szybko wstałam, tak szybko
wróciłam na miejsce, bo zakręciło mi się w głowie. Nie powinnam tak gwałtownie
się podnosić. Kiedyś przez to omal nie rąbnęłam głową w kant szafki.
Zakryłam twarz poduszką i starałam się zatrzymać wirujący mi
w głowie świat. Ale chwila… skąd tu poduszka… Usiadłam wolno, jak się okazało,
na łóżku i rozejrzałam wokoło.
-Przenieśli mnie… a mówiłam, nie tykać – powiedziałam sama
do siebie, głaszcząc rękami mięciutką pościel.
Powędrowałam do kuchni. Po drodze musiałam wyminąć parę
przeszkód, jak na przykład Roberta, Jimmy’ego i Johna Paula. Ten pierwszy spał
na podłodze z nogami na fotelu, drugi leżał jak długi w poprzek korytarza, a
trzeci zwinięty w kulkę obok. Bonzo wygodnie drzemał na kanapie, a Petera jak
zwykle nie było. Powstrzymałam się przed bardzo silną pokusą obudzenia ich.
Szklanką wody zaspokoiłam pragnienie, jednak nie myśli.
Ciągle dręczyło mnie to, że nie ma obok psa i pewnie znów włóczy się gdzieś po
okolicy, biedaczek. Nieobecność zwierzątka nie dawała mi spokoju, jak i to, że
znów nazwałam go Roger. A może jednak powinien się tak nazywać? Wiem jedno:
jeśli będę sobie tak stać i dumać to na pewno go nie znajdę.
-Nad czym tak myślisz? – usłyszałam nagle głos wujka.
(Wujka? Dziwnie to zabrzmiało.)
-Ale mnie wystraszyłeś! – odetchnęłam głośno i oparłam się
plecami o szafki- A no wiesz… nie odniosłeś może wrażenia, że kogoś nam
brakuje?
-Chyba nie - wzruszył ramionami i wstawił wodę – Chodzi o
Petera? Jego prawie nigdy rano nie ma, zawsze gdzieś znika. Tyle co raz
obudziliśmy się przed nim, bo dzień wcześniej spił się do nieprzytomności i
umierał na kaca.
-Nie chodzi mi o Petera… Do jego nieobecności już się
przyzwyczaiłam. – machnęłam ręką.
-Jimmy jest, John jest, Robert też, piloci chyba też są –
wyliczył na palcach – ja jestem.
-Chodzi mi o Rogera – rzuciłam w końcu.
-A Roger to? – zerknął na mnie niepewnie.
-Taki mały, beżowo brudny, na czterech chodzi. Kojarzysz?
-A braliśmy ze sobą jakieś dziecko?! – zrobił wielkie oczy
John. W tym momencie uderzyłam się dłonią w czoło. Chyba serio nie załapał.
-Roger, pies, cztery łapy, beżowa i brudna sierść. –
zaczęłam mu wolno tłumaczyć.
-Aaaaaaaaa – kiwnął głową John, gdy wyraźnie go olśniło. –
Nie widziałem.
Wtedy gwizd czajnika przerwał nam rozmowę. Bonzo zalał sobie
kawę, a ja podsunęłam mu kubek z listkiem herbaty, prosząc aby też mi wlał. Z
czystym sercem mogę powiedzieć, że jestem uzależniona od herbaty.
-Co zamierzasz zrobić? – spytał Bonham kierując się w stronę
kanapy, przeczuwając, że pójdę za nim.
-Nie mam zielonego pojęcia… - westchnęłam smutno.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. John chyba się do mnie
przekonał i zrozumiał, że nie jestem tu po to, żeby zniszczyć mu karierę, tylko
po to, żeby poznać lepiej swoją rodzinę. Podczas tej rozmowy zostałam
poinformowana, że mają teraz przerwę w trasie i zatrzymamy się w willi
Jimmy’ego. Ale gdzie się ona znajdowała
to już się nie dowiedziałam. Czyżby rządowy sekret?
-A nie miał się odbyć jeszcze jeden koncert? – spytałam po
chwili namyślenia.
-Nie – rzucił szybko Robert. –Nie uznajemy koncertów w
miastach gdzie bilety się nie sprzedały lub gdzie jest duża populacja chętnych
do nielegalnego nagrywania występu oraz sprzedawania takich nagrań dla własnej
korzyści.
-No proszę, dosyć poważnie do tego podchodzicie. -zauważyłam.
-Nie chcemy żeby ktoś zarabiał naszym kosztem podczas gdy my harujemy ciężko - pokiwał głową Robert.
-No i słusznie - uśmiechnęłam się szeroko.
Koło południa
staliśmy już przed domem Page’a. Dom jest tutaj niezbyt trafnym określeniem,
bardziej pasowałoby coś w stylu „w pizdu wielki dom” lub po prostu „willa”. Wielkie
zaokrąglone ku górze okna, trochę jak w stylu romańskim, świetnie wpasowały się
w murowane ściany budynku. Dach, niezbyt wysoki, dodawał lekkiego wiejskiego
charakteru, tak jak i otoczenie: różowo-pudrowe wrzosy wokół domu, soczyście
zielona trawa, drewniany płotek i tuż za nim strumyczek. No lepszego krajobrazu
nie można sobie wyobrazić.
-Tu jest kuchnia, –
zaczął oprowadzać nas Jimmy, znaczy się mnie, bo reszta już to chyba widziała –
tu łazienka, salon i pokój zabaw.
Otworzyłam usta z zaskoczenia. Drzwi willi po otwarciu
ukazywały długi korytarz ze schodami na końcu. Po lewej stronie znajdowała się
łazienka, do której nawet nie zdążyłam wejść, bo Jimmy prowadził dalej. Kawałek
dalej, po tej samej stronie korytarza znajdowała się kuchnia. Wiem, że brzmi to
trochę hmm… niesmacznie, ale spokojnie, drzwi tych dwóch pomieszczeń były od
siebie dostatecznie oddalone. Na środku kuchni znajdował się duży marmurowy
blat, a wokół na ścianach kuchenne wyposarzenie typu szafki, piekarnik, piec,
zlew itd. Wszystkie meble były w ciemnym odcieniu brązu co świetnie
kontrastowało z jasną podłogą i blatem oraz obiciami krzeseł w jadalni.
Na przeciw kuchni
znajdował się przeogromny salon, w którym nie dość, że stały drogie skórzane
fotele i kanapa to jeszcze stół bilardowy.
-Za chwilę możemy zagrać – uśmiechnął się Jimmy widząc mój
zachwyt.
-Szykuj się na przegraną – powiedziałam najpoważniej jak
potrafiłam.
-Jeszcze zobaczymy. – odparł z równie poważną miną – Na
górze są sypialnie i dwie łazienki, ale widzę, że bilard chyba bardziej cię
interesuje.
-To zagrajmy raz i pokażesz mi resztę, okej? – zdjęłam ze
stojaka jeden z kijów bilardowych. Jimmy odpowiedział uśmiechem i ułożył bile. Pierwsza
rozbiłam ja, tym samym ułatwiając grę przeciwnikowi.
***
-Wygrałem – rzucił triumfalnie Jimmy.
-A nie, bo ja – pchnęłam ostatnią bilę do dołka i pokazałam
mu język.
-No dobrze, a w ramach nagrody możesz wybrać sobie
sypialnię, w której chcesz spać.
-Serio? –odłożyłam kij. – To mi pokaż co mam do wyboru.
Zaprowadził mnie na górę. W sypialni najbliżej schodów siedział
John Paul i coś pisał przy stoliku, więc od razu wykluczyłam ten pokój. W
kolejnej siedział Bonzo, więc też nie będę mu zabierała miejsca do spania. W
trzecim z kolei pokoju było dosyć ubogo jak na ten wielki dom. Łóżko, szafa i
mały stoliczek z krzesełkiem.
-Tego pokoju nie polecam, bo deski z łóżka strasznie
skrzypią. – rzucił szybko Jimmy. Kiwnęłam głową i otworzyłam kolejne drzwi.
Jasnofioletowe ściany, duże okno z poduszkami na parapecie, łóżko wyglądające
już na bardzo wygodne, biała szafa, komoda, stoliczek i krzesła. Tak, to było
to.
-Kto to zajmuje? – spytałam.
-Aktualnie nikt, ale możesz ty.
-Cudownie, biorę ten – klasnęłam w dłonie. –A tam co jest? –
kiwnęłam na drzwi na końcu korytarza.
-To łazienka jak widać przez otwarte drzwi. – wyjaśnił Jimmy.
-Ale ja mówię o tych drzwiach obok. Tych co wyglądają prawie
jak ściana.
-Eee tamtych? Nie ważne – zmieszał się- Są zamknięte…
Kiwnęłam głową, ale ja tak łatwo nie odpuszczam. Chciałam się
przekonać co tam jest. Musiałam. Jednak teraz rozpakowałam się w nowym pokoju.
Tu było cudownie.
Wieczorem
rozmawialiśmy całą grupką o tym jak to pierwszy raz nagrywali w studio.
Właściciel studia bał się o swoje bębny gdy Bonzo zaczął grać. Co jak co, ale
uderzenie w łapie to on ma. Podobno po tej sesji właściciel już więcej nie
odebrał od nich telefonu. Dziwny facet.
-No chłopaki, ja
pójdę się położyć już. Oczy mi się same zamykają – podniosłam się z kanapy i
poszłam do swojego pokoju gasząc światło. Nieeee, nie miałam zamiaru spać.
Siedziałam pod drzwiami i czekałam, aż wszyscy się rozejdą do pokojów. Gdy tak
się stało, wzięłam wsuwkę do włosów w rękę, na wypadek gdyby rzeczywiście było zamknięte,
i ruszyłam w kierunku drzwi. Szarpnęłam klamkę i nic. Ukucnęłam przed klamką i
zaczęłam grzebać w niej wsuwką. Zaraz jednak poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Od razu się cofnęłam, a po plecach przeszły mi ciarki.
(A no i przepraszam Roxy za brak niespodzianki, ale pozmieniały mi się plany co do rozdziału i w następnym już na pewno będzie. Tylko mi odpisz xD ♥ )
Dom Jimmy'ego. :D
OdpowiedzUsuńKto nakrył Dżej? :O
Bonzo widzę przykłady wujek.
Ogólnie to zajebisty rozdział, jak zawsze.
Weny i czekam na następny! :3
Oj uwierz, ze sena się przyda xD
UsuńA no i dziękuję :3
Borze szumiacy! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ten jest świetny, zresztą jak zawsze :3
OdpowiedzUsuńW końcu skomentuje bo wiem jak Cię to motywuje. <3 Nie wybaczę Ci tego, że przerwałaś w takim momencie. T^T Hahaha dziecko w odcieniu brudno beżowym ok. XD/ K.
OdpowiedzUsuńU mnie nominacje dla Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://welcome-to-my-fucking-paradise.blogspot.com/2014/08/versatile-blogger-award-i-liebster.html